Runda pierwsza
W październiku wróciłem do Polski po dwóch latach studiów w Szwecji. Myśląc o pracy w Polsce, postanowiłem otworzyć własną firmę. Na stronach internetowych czytałem sporo o pomocy ze strony urzędów pracy dla przyjezdnych na otwarcie własnego biznesu. Było zachęcająco. Pierwsze kroki postanawiam skierować do Urzędu Pracy w Andrychowie - 20 tysięczne miasteczko w powiecie Wadowickim - znajdującym się w moim miejscu zameldowania.
W pokoju nr 4, w którym przyznaje się dotację, miła pani informuje mnie, że jeśli chcę złożyć stosowny wniosek to najpierw muszę być zarejestrowany jako bezrobotny.
Udaje się więc do pokoju nr 11. Tutaj pan w średnim wieku oświadcza, że muszę najpierw przedstawić ksero dowodu oraz dyplomu uczelni. Mam przy sobie tylko dowód. Wychodzę, więc z kwitkiem.
Drugie podejście
Tym razem przychodzę z kserem podanych dokumentów. Okazuje się jednak, że ksero dowodu jest już niepotrzebne - pan zabiera mój dowód i sam go skanuje. Jest jednak problem. Mój dyplom magistra historii jest w języku angielskim. Pan kręci nosem, że takiego nie może przyjąć. Po chwili przychodzi jeszcze jedna pani i również potwierdza, że nie mogą go zaakceptować, „bo po angielsku".
Dostaje pytanie czy mam inny dyplom? Mówię, że mam świadectwo maturalne. To wystarcza. Pan wpisuje mi wykształcenie średnie. Podpisuję całą stertę różnych dokumentów. Po 25-30 minutach koniec całej procedury, jestem zarejestrowany! Bezrobotny Udaje się z powrotem do okienka numer 4. Mówię, że jestem zarejestrowany jako bezrobotny i chciałem złożyć wniosek o przyznanie dotacji. Okazuje się, że jest to niemożliwe, ponieważ najpierw muszę spotkać się z tzw. "doradcą zawodowym". Jest to możliwe najwcześniej za dwa tygodnie. Nie ma wcześniejszych terminów. Trzeba czekać. Po dwóch tygodniach przychodzę na umówione spotkanie z doradcą zawodowym. Rozmowa trwa niecałe 15 minut, dostaje kilka pytań odnośnie poszukiwanej pracy, odpowiedzi pani notuje na komputerze.
Po wyjściu udaje się po raz kolejny do okienka z dotacjami. Pani mówi, że na początku listopada ma być przyznanych pięć dotacji na cały powiat. Zaprasza do składania wniosków. Pytam o procedurę. Mówi, że obowiązuje kolejność zgłoszenia wniosku. Czyli kto pierwszy ten lepszy. Widzi, zdziwienie na mojej twarzy. Dopytuje ją jak wcześnie ustawia się kolejka?
- "Urząd czynny jest od 7:00, jednak ostatnio ludzie stali już dzień wcześniej".
Pytam, kto odpowiada za tę sytuację?
- "To decyzja niezależna od nas, wydała ja dyrektor Urzędu z Wadowic".
Robi się coraz ciekawiej.
Nocna zmiana
Po 10 dniach na stronie internetowej Urzędu wreszcie ukazuje się upragniona informacja o terminie przyjmowania wniosków. Ogłoszono datę: 17 listopada. Do wzięcia jest 5 dotacji, każda po 20 tysięcy złotych. Mijają kolejne dwa tygodnie. W końcu nadchodzi długo wyczekiwany dzień. Jest niedziela. Wychodzę po północy z mieszkania. Na zewnątrz mgła. Siąpi deszcz. Mijam puste chodniki, tylko, co jakiś czas mija mnie jadący tir. Dochodzę pod Urzędu Pracy o 1: 00 nad ranem. Na parkingu znajdują się trzy samochody - w środku ludzie czekający na wymarzoną dotację.
W jednym z aut jest zapalona stacyjka, gra radio. Podchodzę bliżej. Pukam do drzwi i pytam czy możemy porozmawiać. Otwiera Marcin, ma 38 lat, jest budowlańcem. Od pół roku bezrobotny. Czeka pod urzędem od 21:00. Trzeci raz składa papiery o dotację. Mówi abym wpisał się na listę, która znajduje się w jednym z aut.
Wychodzę na zewnątrz. Mijam białą furgonetkę - w środku ktoś śpi, owinięty kocami jak egipska mumia. Podchodzę do kolejnego auta. Pukam w szybę, budzę około 35 letniego mężczyznę. Mówi, że trzyma kolejkę dla żony, czekają od 12: 00, już ponad 13 godzin. Podaje mi kartkę papieru. Wpisuję moje nazwisko. Jestem czwarty na liście. Na zewnątrz robi się coraz zimnej, czuję jak marznie moje ciało. Wracam, więc od samochodu Marcina, by tam spędzić noc. Próbuję zasnąć. Mijają kolejne godziny. Po 3:00 pojawia się kolejna osoba. Dwie godziny później następna. Wszyscy wpisują się na listę.
O 5: 30 wchodzimy do środka budynku. Idziemy za krawcowymi, które zaczynają pracę w zakładzie znajdującym się na drugim piętrze. Urząd Pracy znajduje się piętro niżej. Wita nas brama zamknięta na kłódkę. Czekamy. W korytarzu tworzy się kolejka. Większość osób stara się o dotację kolejny raz. Słychać narzekania. Ludzie zastanawiają się czy dostaną dotację? - Co będzie, jeśli czegoś będzie brakowało we wniosku? – Czy tym razem się uda? - Zachciało się babie biznesu– narzeka jedna z pań..
Przed 7: 00 przychodzą pierwsi pracownicy Urzędu. Otwierają bramę. Na korytarzu pani z Urzędu informuje nas, że kolejny nabór będzie w nowym roku, gdzieś na przełomie lutego i marca. Pocieszające, Przed otwarciem pojawiają się kolejne osoby. O 6: 59 zaczynają wpuszczać ludzi. Wreszcie moja kolej. Wizyta trwa 10 sekund.
- Dzień dobry
- Dzień dobry
- To moje dokumenty
- Dostaje pan numerek 4
- Dziękuje. Do widzenia
W oczekiwaniu
Urząd ma 30 dni na rozpatrzenie wniosku. Dostaję jednak informację od pani z pokoju nr 4, że standardowo czeka się na odpowiedź około dwóch tygodni. Czekam. Mija pierwszy tydzień. Drugi. Nikt nie dzwoni. Po kolejnych dniach oczekiwania wykonuję telefon. Pytam, czy mój wniosek został przyjęty? Dowiaduję, się jedynie, że mam się zjawić w Urzędzie w następnym tygodniu i wtedy porozmawiamy.
Kolejna wizyta. Tym razem dostaje informację, że jestem 8 w kolejce, ponieważ doszły jeszcze 4 osoby z Wadowic, gdzie również przyjmowano wnioski – myślę sobie, że pewnie pod urzędami stoją specjalne czujniki mierząc, kto w danym mieście pierwszy stanął pod budyniem. Wyniki mają być znane najpóźniej do końca tygodnia.
Decyzja
Czekam kolejne dni. Mija środa, czwartek, piątek. Nikt nie dzwoni. W poniedziałek wykonuję telefon do Urzędu. Pani przekazuje mi, że wniosek był wypełniony prawidłowo, ale niestety, mają tylko pięć dotacji, a ja jestem ósmy na liście. Informuje mnie, że kolejna pula środków do przyznania na własną firmę już na początku przyszłego roku. Kiedy? Prawdopodobnie w połowie stycznia.
Seweryn Osowski
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie części lub całości teksu, zdjęć, bez zgody autora jest zabronione.
{gallery}OsowskiPUP{/gallery}
Dyskusja: